Po ucieczce ze szponów caratu do Wielkiej Brytanii kontynuował działalność w radykalnym ruchu socjalistycznym. W 1896 roku poznał tam równie bojowego rówieśnika, Józefa Piłsudskiego, z którym połączyła go na zawsze zażyła przyjaźń. Potem, gdy Piłsudski stał się najważniejszą postacią II Rzeczypospolitej, opozycja wyśmiewała ich relacje, widząc w nich tylko służalczość ze strony prezydenta i instrumentalne traktowanie ze strony Marszałka. W obiegu krążyły dosadne wierszyki , jak zacytowany przez premiera Kazimierza Bartla: "Tyle znacy co Ignacy, a Ignacy g... znacy". Szydercy kpili, że "prezydenci RP nie mają szczęścia, ponieważ jednego zastrzelono jak psa, drugiego wypędzono jak psa, a trzeci słucha jak pies". On sam na te kalumnie nie reagował. Miał świadomość, że powierzony mu de facto przez Marszałka urząd ma charakter czysto reprezentacyjny i że jego kompetencje i możliwości są bardzo ograniczone. Mimo to starał się nadać swej misji powagę i dostojeństwo. "Myślał i pracował, radował się i cierpiał w samotności" - napisze we wspomnieniach jego przyjaciel i współpracownik, Eugeniusz Kwiatkowski - "W kraju był obrzucany inwektywami i nie przebierającymi w środkach złośliwościami. Wszystko to znosił bez słowa skargi, z podziwu godnym stoicyzmem".
Więcej informacji, materiałów i ciekawostek na temat życia i działalności prezydenta Ignacego Mościckiego znajdziesz na dalszych stronach naszego serwisu.