Otaczał go blichtr i splendor.  O jego polowaniach, balach i przyjęciach rozprawiano nie tylko w kraju, ale i za granicami. Po objęciu przez niego urzędu pensja prezydenta wzrosła dwukrotnie. W 1930 roku budżet jego kancelarii wynosił 4,5 mln złotych. Jak zauważa Sławomir Koper w książce "Życie prywatne elit Drugiej Rzeczypospolitej", w tym samym czasie utrzymanie prezydenta Stanów Zjednoczonych kosztowało 3,8 mln złotych, Niemiec - 2 mln złotych, a Francji - 1,3 mln złotych. Re­al­na wła­dza pre­zy­den­ta była wtedy niewielka, ale symbolizował on pań­stwo i potrafił wy­wią­zać się z tej roli. Na reprezentację pieniędzy nie żałował. Od­no­wił apar­ta­men­ty na Zamku Kró­lew­skim, w któ­rych zamiesz­kał wraz z ro­dzi­ną.  Za­dbał o ety­kie­tę. Za­trud­nio­no m.​in. mi­strza ce­re­mo­nii, który idąc zam­ko­wy­mi ko­ry­ta­rza­mi w historycznym stro­ju, ude­rzał laską o zie­mię, dając znać go­ściom, że zbli­ża się pre­zy­dent i na­le­ży ści­szyć roz­mo­wy. Słyn­ne były po­lo­wa­nia urzą­dza­ne przez pre­zy­den­ta w re­pre­zen­ta­cyj­nej re­zy­den­cji w Spale. Tam też ce­le­bro­wa­no do­rocz­ne do­żyn­ki, na które za­pra­sza­no tłumy gości. W 1928 roku przybyło na te uroczystościach pięć­dzie­siąt ty­się­cy ludzi! Prezydent jeździł po kraju i spotykał się ze wszystkimi; w fabrykach rozmawiał o problemach w produkcji,  na wsi o orce i hodowli świń, w szkołach fotografował się z dziećmi i nauczycielami, a po drodze ściskał prostych ludzi, którzy nigdy wcześniej ani później nie dostąpili takiego zaszczytu.  Wioski i miejscowości, które odwiedzał, długo wspominały takie wizyty, zwłaszcza gdy prezydent zajeżdżał do nich swoim luksusowym Rolls-Roycem,  jakiego zwykli ludzie nigdy wcześniej nie widzieli.

Więcej materiałów i ciekawostek na temat życia i działalności prezydenta Ignacego Mościckiego znajdziesz na dalszych stronach naszego serwisu.